From the Moon with Love... Vol.1

Dziś przyszedł czas na wpis podróżny, czyli parę słów na temat naszych z Lubym wojaży. Lubię zamieszczać takie wpisy na Spódnicach - częściej zdarza mi się wracać do nich, niż do zdjęć zagubionych gdzieś w odmętach twardego dysku komputera. W tym roku zachciało mi się plaży, upałów i egzotyki (co prawda skrojonej pod europejskiego turystę, ale wciąż egzotyki). I tak też z Lubym wylądowaliśmy na księżycu... 


Na księżycu, ponieważ jako cel naszej podróży wybraliśmy miejsce z goła odmienne od tego, do czego przywykliśmy na rodzimym podwórku. Lanzarote, choć niewielka, usłana jest około trzystoma wulkanami (!). Obecnie w większości nieaktywne, swego czasu przyczyniły się do niemałego spustoszenia. Ciąg erupcji, które miały miejsce w latach 1730 - 1736, całkowicie zmienił krajobraz wyspy, czyniąc z jej powierzchni jałową mieszaninę skał, zastygłej lawy i pyłu wulkanicznego. Jadąc przez wyspę jest się wręcz onieśmielonym ogromem pustej przestrzeni, smaganej wiatrem, przeciętej gdzieniegdzie mieniącymi się w słonecznym skwarze czerwonymi skalistymi szczytami.

Z racji na swój powulkaniczny charakter wyspa nie jest zbyt przyjaznym miejscem, z tegoż też powodu flora i fauna jest raczej uboga. Poza paroma gatunkami endemicznymi i sukulentami, na wyspie nie rośnie nic, czego człowiek by nie zasadził i o co by nie dbał.

Spodziewałam się niemożliwego ukropu i żaru lejącego się z nieba. Tymczasem klimat wyspy przypomina raczej "wieczną wiosnę", niż Afrykę. Otóż temperatura na wyspie waha się pomiędzy osiemnastoma stopniami w zimie, a dwudziestoma czterema latem. Dla stworzeń nieznoszących gorąca, czyli mnie, idylla. Na wyspie opady zdarzają się zazwyczaj w miesiącach zimowych - od października do lutego. Co zaś tyczy się wiatru - wieje non stop, nie odpuszcza nawet na moment, więc uwaga na kapelusze (wiem co mówię, omal nie straciłam ukochanej słomkowej panamy w odmętach Atlantyku). Jedynym, czym wyspa mnie nie zachwyciła, były poranki. Wyjątkowo nieprzyjemne, wietrzne i zachmurzone. Zero uroku..

Plaże Lanzarote należą do jednych z najbardziej niespotykanych, na większości z nich piasek jest szary, z racji na powulkaniczny pył. Jeśli natomiast zdarzają się plaże z rodzaju tych, do których przywykliśmy - jasne, to są one zazwyczaj efektem nagromadzenia się piasku niesionego przez wiatr znad Sahary, bowiem Lanzarote znajduje się jedynie 1000 km od wybrzeży Maroka. Jest ich jednak stosunkowo niewiele, najczęściej brzeg stanowią skały i urwiska, utrudniające nieco spontaniczne kąpiele w oceanie.

Wszelka zabudowa na wyspie ogranicza się do budynków dwukondygnacyjnych, natomiast w przypadku hoteli - maksymalnie czterech pięter. Większość domów pomalowana jest na biało z niebieską stolarką okienną w przypadku wybrzeża i zieloną w przypadku zabudowań znajdujących się w głębi wyspy. Na obecny wygląd wyspy bardzo duży wpływ miał Cesar Manrique - malarz, rzeźbiarz i architekt pochodzący z Lanzarote. Był orędownikiem zachowania na wyspie jej charakterystycznego, tradycyjnego budownictwa, idealnie harmonizującego z krajobrazem wyspy. To również za sprawą Manrique na Lanzarote udało się uniknąć skutków masowej turystyki. Artyście zależało na jej zrównoważonym rozwoju, dzięki czemu wyspa wolna jest od ogromnych wielopiętrowych hotelowych molochów, takich jak te górujące nad plażami Gran Canarii i Teneryfy. Manrique zaprojektował również większość z głównych atrakcji wyspy - Jameos del Aqua, park narodowy Timanfaya (o którym już w kolejnym poście), jaskinie Cueva de los Verdes, punkt widokowy Mirador del Rio, czy też stworzony na planie okręgu ogród kaktusowy Jardin de Cactus. Za każdym razem artysta wykorzystywał naturalne ukształtowanie terenu, adaptując do swoich projektów powulkaniczne kratery, koryta wyschniętych rzek, czy też podziemnie jaskinie.

Dzisiaj zostawiam was z typowo wakacyjnymi widokami i serdecznie zapraszam na kolejny post, w którym opowiem wam trochę bardziej szczegółowo o tym, co warto na wyspie zobaczyć.

Plaże Papagayo


W oddali Fuerteventura, obie wyspy oddalone są od siebie raptem o 20 min podróży promem.





0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

A największą popularnością cieszą się...