Kwiecista metafora kolejnych wiosen w metryce |
To się zbliża. Nieubłaganie. Wielkimi krokami. Za miesiąc z niewielkim okładem stuknie mi kolejna wiosna. Ta niezbyt przyjemna perspektywa stała mi się o tyle bliższa, że właśnie w tym tygodniu rozpoczyna się urodzinowa sztafeta - najpierw z własna metryką zmierzy się jedna przyjaciółka, potem kolejna, a peleton końcem lipca zamykam ja sama.
Do własnych urodzin stosunek mam dwojaki. Z jednej strony na samą myśl o liczbie 22 moje jestestwo pogrąża się w odmętach paniki, ogarnia mnie czarna rozpacz i przedwczesna dojmująca tęsknota, bo oto właśnie minął rok, a ja wciąż jeszcze nie zdążyłam się nacieszyć tą jakże piękną i uroczą 21 w metryce. Z drugiej zaś strony zdarza mi się być całkowicie nieświadomą tego ile i na jakim świecie żyje. Dopóki Luby brutalnie nie sprowadzi mnie na ziemie lub nie spotkam się z własnym dowodem osobistym, zdarza mi się być święcie przekonaną, że dźwigam na karku wiosen dziewiętnaście, a nie dwadzieścia jeden. Ot, zapomniało się (Freud z zaświatów wrzeszczy "Wyparcie!").
To roztargnienie (a raczej początki demencji) ma też swoje pozytywne strony. Moja psychika lubi mi płatać figle, a do tego nie przejawia jedynie tendencji do odmładzania mojej osoby - czasem woli mi latek dodać, niż odjąć. Więc kiedy już mój biedny mózg, napędzany kortyzolem i adrenaliną, poskleja sobie wszystkie fakty i zorientuje się, że sam siebie zrobił w balona, a świeczek na torcie w tym roku będzie mniej, niż mu się jeszcze chwile temu wydawało, liczba 22 przestaje straszyć. I życzę sobie, żeby ten stan rzeczy utrzymywał się do trzydziestki. Po trzydziestce zacznę panikować, obkładać się przeciwzmarszczkowymi specyfikami i nocować w zamrażalniku.
Póki co za mną 7988 dni. W tym czasie Księżyc zdążył okrążyć Ziemię 292 razy, a świat nieco zmienić. Mamy Google, iTunes'a, nowe millenium, Obame, członkostwo w UE, dwóch żyjących papieży i parę odbytych olimpiad.
Jednak tym, co zatrzęsło moim prywatnym mikrokosmosem w posadach, był właśnie kosmos. Otóż zostałam ostatnio brutalnie uświadomiona, że odarto moje osobiste pojmowanie układu słonecznego z jednej planety. I to już jakieś osiem lat temu! Ja rozumiem, że wszelkie moje informacje na temat naszych najbliższych planetarnych sąsiadów nie były tak starannie aktualizowane, jak być powinny i pochodzą jeszcze z okresu podstawówki, ale i tak było mi ciężko przejść nad tą informacją do porządku dziennego. Bo oto odtąd me jedyne stworzonko, zabite marsowym wzrokiem, a ubrane (jak dotąd mi się wydawało) na pomarańczowo, porzuciło kolorystyczne upodobania na rzecz stania się stworzonkiem ubranym nieskazitelnie.
A teraz dla wszystkich mających mnie za skończoną wariatkę, gadającą o jakiś kosmicznych stworzonkach i ich preferencjach ubraniowych, wyjaśnię, że wierszyk:
Marsowym Wzrokiem Zabił Me Jedyne Stworzonko Ubrane Nieskazitelnie (dawniej: Na Pomarańczowo)*
ma ułatwiać takim pamięciowym pariasom jak ja, zapamiętanie kolejności planet w naszym układzie słonecznym ;-)
A wszystkim zainteresowanym tym, jak bardzo są już starzy, polecam stronę You're Getting Old!
*urocza mnemotechnika autorstwa Majeczki :-)
0 komentarze:
Prześlij komentarz